czwartek, 27 kwietnia 2017

Ważna sprawa - sprawa Juliette/Shiro.

Jest to dla mnie dość ważny temat, więc mam nadzieję, że większość osób przeczyta poniższe wypociny. 

Drodzy czytelnicy, czy nie ma wśród Was osoby, która czytając okolice 12 rozdziału nie powiedziała:
"JEZU JAKA GŁUPIA AUTORKA NAWET NA BOHATERKĘ NIE MOŻE SIĘ ZDECYDOWAĆ DUHIFDCSDF"?
Dlatego czas na wyjaśnianie, czemu zmieniłam główną bohaterkę. Podam wszystko w punkcikach, żeby ładniej wyglądało. 

1. Taki był plan od początku.
Kiedy zaczęłam pisać TO opowiadanie, wiedziałam, że mam 2 typy na główną bohaterkę. Typ numer dwa był strasznie dziwny i  nie chciałam go do końca używać, ale dobrze mi się kojarzył.
Pewnie niektórzy wiedzą, że pisałam w swoim życiu trochę opowiadań na temat Huntika.
Poniżej są wszystkie typy bohaterów, których używałam.

Mary Sue - ta, typowy raczek w moim pierwszym opowiadaniu. No cóż, młoda byłam, robiłam głupie rzeczy :v Moja Mary Sue miała wszystkie możliwe moce, przyjaciół, pieniądze, po prostu już nie wiedziałam, co mogę jej dodać. I teraz co? Ano mam bekę tej bohaterki. Te moje pomysły...
Upośledzona dziewczynka - Ooo tak. Uwielbiam takie postacie. Kiedy zaczęłam pisać drugie opowiadanie o Huntiku, miałam fazę na anime. Na ten styl bycia bohaterów, zachowanie itp.
Shiro to jest mój bóg. To jest moja upośledzona, słodka dziewczynka, która wszystkich strolluje i pozbawi wszelkich nadziei w ludzkość. 
Ała - Smutne coś. Czyli właśnie Juliette. Rodziców brak, z emocjami też jakoś słabo. W moim poprzednim opowiadaniu była Lily Raid. Ona również nie wykazywała jakiejkolwiek radości. I jej też nie lubiłam. Pluję, tfu!

Więc widzicie... Gdy z Juliette nie wychodziło, robiła niemiłą atmosferę, ja miałam przygotowaną Shiro.
Spróbowałam z tą pierwszą opcją. W rozdziałach z misją zadecydowałam o jej zmianie. Pisałam o tym, jak jej moce świrują, staje się inna, aby ostatecznie przemienić ją w Shiro.

2. Shiro każdy lubi.
Kto może nie lubić małego, uroczego stworzonka, które ciągle robi sobie żarty? Jeżeli jest inaczej, to mi napiszcie - dam Wam order.



3. Shiro to osoba, którą chciałabym być.
Lubimy pisać o naszych wzorach. Możemy się nimi chwalić, podziwiać. Shiro jest trochę takim moim wzorem. Pierwszy raz, gdy zobaczyłam ją w Deadman Wonderland, uznałam tę osobę za bardzo fajną postać.
Wystarczyło skopiować jej zachowanie oraz wygląd do opowiadań i od razu milej mi się opowiadało całość.  

4. Z Shiro łatwo coś zrobić. 
Akcje, misje i inne wypady będą z Shiro ciekawe. Jej wygłupy, zachowanie oraz żarty urozmaicają każdą przygodę. Popatrzcie:
można coś zepsuć - Shiro nie jest głupia, ale jest zakręcona. Jej działania są nieprzewidywalne, często mają konsekwencje. 
można zaskoczyć - Oprócz tego, że nasza albinoska sama w sobie jest zaskakująca, nie zawsze musi być słodką dziewczynką. Od czegoś chyba ma katany, prawda?
można rozśmieszyć - Jak? Po prostu SHIRO. 
wpędzić człowieka w dobry humor - Rozśmieszenie a rozweselenie to nie to samo. Shiro swoim charakterkiem dodaje czytelnikowi otuchy. To takie małe, urocze stworzonko. Poza tym kiedy ktoś jest zadowolony, to komentarze ładniej się piszą. Hehe.


Dodatkowo chciałam tu podkreślić, że w moim opowiadaniu Shiro:
-nie ma rękawiczek
-zmienił jej się głos
-nosi normalny strój (w anime tak się ubiera, więc nie mam innych obrazków)







poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Rozdział 17. - "I tak ci nie wybaczę"

Dom Dantego, Wenecja, Włochy
   Trzeba było nie wracać. Shiro musiała coś zrobić, bo inaczej Tek nie ruszy. Brat nadal uważał ją za osobę kompetentną i za pomocną starszą siostrę, jednak tak nie było, odkąd zmieniła się w... Shiro.
  - No, powiedz coś... - Popatrzyła na brata. Jej głos był zniekształcony. - Ja mam cukierka w buzi...
   Serce Teka zaczęło szybciej bić. No tak, ona przecież nie była już wyjaśnię-ci-wszystko Juliette. Chłopiec rozluźnił ramiona i stanął prosto, bo wcześniej miał nogi ugięte, gotowe do ucieczki. Chciał trochę zmieszać Dena, zanim on zagotuje się w środku. Gdyby mu teraz opowiedział okropnie smutną historię Shiro, Phils pobiegłby do reszty. A tego rodzeństwo nie chciało.
  - W ogóle po co przychodziłeś do naszego pokoju? - Rzekł chłopiec. Wykonywał swój plan. - Zostawiłeś tu coś, myślałeś, że zaraz się w nim pojawimy? - Zadał sarkastyczne pytanie. W pokoju rozległ się trzask. Shiro rozgniotła cukierka między zębami.
  - No własnie! - Grała dobrze swoją rolę. Wskazała na bruneta palcem ze swoją typowo słodko-groźną miną. - Odpowiedz!
   Tek przewrócił oczami. Te zachowania siostry były zabawne, ale nie w tej chwili. Mógł ciągnąć konwersacje albo czekać na zdanie Dena, bo widać było, że ma coś do powiedzenia, i to coś bardzo niemiłego.
   Grzywka Philsa opadała mu na opuchnięte od braku snu oczy. Usta były tak długo zaciśnięte, aż stały się sine. Chłopak nie zamierzał męczyć się z nimi kolejny raz. Zacisnął mocniej wargi. Spoglądając na Shiro, jego wzrok był pełen złości.
  - Jeśli zajdzie taka potrzeba, - Zaczął. - nie zawaham się użyć Tytanów przeciwko wam. A w szczególności przeciwko tobie. - Zwrócił się do albinoski i zrobił przerwę. Przełknął ślinę. - Jak mogłaś mnie tak wystawić? Udawałaś ofiarę, a ja ci pomogłem. Niezła podpucha, przyznaję.
   Nic na to nie wskazywało, ale Den walnął ręką w ścianę. Shiro zadrżała z zaskoczenia, jednak nie bała się Dena. Nie zrobiła mu krzywdy celowo.
   Problemem było, że nie umiała mu tego wytłumaczyć. Miała powiedzieć, że przeprasza, ale nagle zmieniła się w albinoskę i potrzebowała pomocy? No kurde, nikt by w to nie uwierzył, poza jej bratem.
  - Odpowiadaj. - Rzucił ostro Phils.
   Dziewczyna zerknęła na Teka. Młody się bał, nigdy nie widział Dena w takim stanie.
  - Mówiłam, że się zezłoszczą. - Powiedziała do Teka, aby go choć trochę uspokoić. Włożyła ręce w kieszenie swoich krótkich spodenek. - Den, ja nie chciałam. A ty zachowujesz się, jakbyś lepiej wiedział, co się stało.
   Albinoska mówiła prawdę. Den nic nie wiedział, ale jak to miało go uspokoić? Te słowa tylko podsycały jego złość. W końcu pomyślał, że skoro i tak będą mieli przerąbane u Fundacji, to czemu by się czegoś nie dowiedzieć?
  - Więc mówcie, słucham. Wyjaśnijcie mi, co tu się stało.
   Tek uznał, że lepiej będzie, jak on wszystko powie.
  - Juliette to Shiro. - Odparł prosto z mostu.
  - Łżesz.
  - Chciałeś tłumaczeń, to masz. - Skrzyżował ręce. - To wszystko przez Henriettę. Wiem, że nigdy jej nie widziałeś i nie wiesz, jaka jest potężna, ale ja nieraz miałem z nią do czynienia. Dlatego też wierzę, że Juliette to Shiro
  - Jak niby Henrietta miałaby zamienić... W sensie, spotkaliście ją, czy co?
  - Nie. Chodzi o kryształy. Zmieniły Juliette, gdy dostaliśmy moce. Henrietta znowu ich użyła, by przywrócić jej dawny wygląd. Tylko nie wiem, po co...
  - Jakie kryształy?
  - Fioletowe. - Prychnął. - Myślisz, że ja wiem skąd je miała? To dzięki nim dostaliśmy moce. Ja nie zmieniłem wyglądu, ale Juliette tak. Teraz jakimś cudem z powrotem jest albinoską.
   I Tek zaczął wszystko tłumaczyć. Den rozumiał, co się działo, choć nie brzmiało to zbytnio logiczne. Tylko że świecie pełnym Tytanów i magii nic nie brzmi logicznie.
    Opowiedział o tym, jakim sposobem dostali moce, o potężniejszej magii niż zwykle i o tym, dlaczego Juliette znienacka go porwała. A dziewczyna tylko stała z boku i znużona słuchała opowieści.
  - No tak... Co do waszych mocy, była sytuacja, gdy Juliette zmieniała temperaturę w pokoju. Obudziliśmy się wtedy z Sophie, bo u mnie było za gorąco, a nad jej łóżkiem unosiło się strasznie suche powietrze. Jednakże... - Powiedział na końcu Den. - Nawet jeśli to prawda, to i tak ci nie wybaczę. - Spojrzał na Shiro. Białowłosa wzruszyła ramionami, ale w środku ją bolało. Przecież nie chciała nikogo zranić, lecz ludzie nie rozumieli stano rzeczy, co było jej największym problemem.
  - Co teraz? - Wtrącił Tek, bowiem to go najbardziej ciekawiło.
  - Ja nie wiem. - Den zdawał się być nieprzejęty sprawą Juliette. - Musicie to wyjaśnić z innymi, potem zdecyduje o was Fundacja.
  - Czyli nie wierzysz? - Chłopiec miał resztki nadziei.
  - Nie wierzę. Widzę katany, widzę, że jest ci smutno, ale pomyśl, jak to wygląda. - Odwrócił się w stronę drzwi. Przyszedł czas na oznajmienie pozostałym, że Juliette i Tek wrócili.
   Więc każdy myślał, że to spisek. Cudownie. Teza o Henriecie się potwierdziła. Cały jej plan miał na celu skłócenie towarzyszy, z którymi rodzeństwo przebywało.
   Tek usiadł na krawędzi łóżka i czekał, aż Den wróci. Jego załamanie się powiększało. Już widział w nowej drużynie przyjaciół.
   Shiro też świtało w głowie, co się święci. Na pewno kłótnia oraz pretensje. Nadal chciała wszystkim tłumaczyć, że musiała tak postępować. Czy na marne? Wkrótce zostanie to ujawnione.
   Oboje nie spodziewali się wybaczenia.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po egzaminach, pielęgnowaniu mojej plantacji poziomek i sprzątaniu domu, przybył rozdział. 
Jest króciutki, bo nie chciało mi się z nim zwlekać. W końcu powiedziałam, że będzie około 20 kwietnia, więc jest.
Jedna sprawa w moich opowiadaniach mnie od zawsze zastanawiała:
Czemu Henrieta, a nie Henrietta, skoro nawet nie umiem wymówić pierwszego wariantu jej imienia? 
Chłopak się mnie raz zapytał: 
Julita (:v) Henrieta czy Henrietta?
No... Henrietta (chodziło mi o jedno t)
To dlaczego jest w opowiadaniu Henrieta?
Ale mówię przecież, że Henrietta!
Mówisz to przez dwa "t"...
A no bo nie umiem inaczej XD W sumie... Jak tak myślę, to powinno być Henrietta, prawda? 
Mhm.
... ;-; 

I teraz Henrieta zmienia się w Henriettę! Ta zmiana to nic wielkiego, a brzmi ładniej, co nie? 

Ps. Co do nadrabiań z komentowaniem, to pewnie jutro, bo będę miała dzień wolny od szkoły.
^^
Ps2. Nowy wygląd Shiro niedługo. 

Zgłaszać błędy, zgłaszać, bo ze mnie osoba nieogarnięta. 

środa, 5 kwietnia 2017

Rozdział 16. - Powrót do drużyny

Wenecja, Włochy
   Juliette i Tek byli już niedaleko parku. Przy każdym zakręcie rozglądali się za łowcami. Shiro postanowiła, że nie chce jeszcze im się pokazywać. Zmiana jej wyglądu pozostawiłaby Fundację z rozsypce, a rodzeństwo straciłoby resztki zaufania.
   Musiała to przemyśleć. Po zabraniu katan, miała skierować się z Tekiem na obrzeża Wenecji i wszystko sobie poukładać.
   Doszli do parku. Na szczęście katany nadal leżały pod ławką schowane w pochwach. Ławeczki miały otwór pod siedzeniem tylko po bokach, więc trudno było zauważyć broń. Juliette wyjęła katany i założyła je na plecy. Ludzie patrzyli na nią dziwnie, ale dziewczyna tylko uśmiechała się, jakby uznano ją za superbohatera.
   Juliette i Tek skierowali się w mniej uczęszczane okolice. Kiedy byli już przy granicy Wenecji, Tek się odezwał.
  - Co teraz robimy? - Spytał. - Jest strasznie gorąco, nie chcę tu przesiedzieć całego popołudnia...
   Shiro nie odpowiedziała. Raczej sama nie wiedziała, co mają robić. Jej nie było tak gorąco jak bratu, bo miała na sobie zwiewną piżamę, ale nie różniła się ona od powierzchownych ubrań. Była to biała bluzka na ramiączka i krótkie, różowe spodnie. No i Shiro była boso. Tek nie pytał, wraz z kryształami przyszła mu cała wiedza o siostrze, więc pamiętał, że dziewczyna uwielbiała chodzić bez butów.
   Juliette wcale nie była tą Juliette, którą znał odkąd przybyli do Wenecji. Teraz się zmieniła, a raczej wróciło jej stare zachowanie. Śmianie się bez powodu, żartowanie, wydawanie dziwnych dźwięków w gestach radości było dla niej normą. To wszystko przez incydent ze śmiercią rodziców. Od tamtego czasu jest taka.
  - Jak wrócimy do drużyny, to co zrobimy? - Ciągnął chłopiec.
  - Ja tam się boję. - Shiro skrzyżowała ręce. Czyżby nie chciała wracać?
  - Ej, oni są naszą jedyną nadzieją! Nie mamy dokąd pójść.
  - Więc zostaniemy dzikusami. - Ruszyła przed siebie. Tek podążył za nią. Nadal musiała się uspokoić.
   Za miastem na wodzie znajdowały się pola i farmy. Rodzeństwo szło polną drogą obok jednego z gospodarstw. Teka aż bolało, gdy patrzył na stopy dziewczyny nadeptujące na żwir i kamyczki.
   Albinoska skręciła w prawo, do ogrodzenia, w celu pogłaskania gniadego konia. Tek w tym czasie zastanawiał się ciągle nad tym samym. Pokręcili się trochę i wrócili do głównej drogi.
  - Patrz, jabłoń! - Krzyknął Tek, po czym podbiegł do drzewka. Zerwał dwa owoce.
  - Wolę szokolatkę. Nie mam ochoty na jabłka.
  - Więcej dla mnie. - Odparł.
   We dwójkę przysiedli w trawie. Shiro bawiła się źdźbłem, a Tek zajadał się jabłkami. Przesiedzieli w miejscu kilkanaście minut.
  - Widziałem krokodyla w kanale. - Powiedział Tek, a Juliette zerknęła na niego. Leżała teraz na trawie bawiąc się włosami. - Kiedy wybiegaliśmy z kamienicy, zarwał się schodek. Na dole był krokodyl. Normalnie pływał sobie w kanałach. Był dziwny... W sensie, był dość duży jak na samego krokodyla. I gruby. I ogólnie był w Wenecji, co się nie zdarza.
  - Może to był krokodyl-ponton? Taki, wiesz, do pływania.
  - On był żywy. Poza tym po co komuś ponton w kanałach?
  - Może ktoś miał skrytą pasję, jaką jest pływanie w kanałach na krokodylach-pontonach?
   Cała Shiro. Niby głupio mówi, ale samo oświadczenie przez Teka, że widział krokodyla w kanałach, też nie było za mądre.
  - A co do krokodyli: masz przy sobie swoje Tytany? - Zmienił temat Tek.
  - Nie. Zostały w szafce, jeśli dobrze pamiętam. Ammiś pewnie tęskni.
  - To tak samo jak moje. - Chłopiec uśmiechnął się. Miał na myśli coś więcej. - No widzisz. Teraz wiesz, że i tak musielibyśmy do nich wrócić. Chyba nie zostawisz im własnych Tytanów? - Tek wstał i bez pozwolenia ruszył w stronę Wenecji. Shiro wydała z siebie cichy jęk i zrobiła to samo.
  - Jak będą krzyczeć na mnie, za to, że jakaś czerwonowłosa psycholka zmieniła mój wyglad, to obiecaj mi, że ich podpalisz.

~~~

Wenecja, Włochy
  - To tutaj spotkałem Shiro. - Den wskazał palcem na fontannę. Łowcy właśnie przeszukali większość miasta i mieli się spotkać w parku. Lok i Den byli już na miejscu. Czekali tylko na Sophie.
   Oni rozmawiali, a Sophie, jeszcze przez nich niezauważona, wkroczyła na teren parku. Casterwill'ka miała ciut inne metody na odnalezienie Shiro i Teka. Od początku poszukiwań pytała o nich miejscowych. Została jeszcze jedna osoba, zanim dojdzie do chłopaków. 
   Sophie podeszła do starszego mężczyzny karmiącego gołębie. Wydawał się typem człowieka, który spędził w tym miejscu już kilka godzin, toteż jeżeli Shiro i Tek tędy przechodzili - na pewno ich widział.
  - Dzień dobry.
  - Dzień dobry. - Odpowiedział staruszek. Jego głos był miły i spokojny.
  - Mam pytanie: widział pan dzisiaj niedużego, czarnowłosego chłopca i albinoskę?
  - Albinoskę...? Tak, byli tu niedawno przy fontannie.
  - Mhm. - Sophie ucieszyła się na te wieści, lecz nie na tyle, by dać to po sobie poznać. - Wiem, że to brzmi dziwnie, ale czy chłopiec się jej bał?
  - Słucham? Chyba nie. Wyglądali raczej jak dobrzy znajomi. Pamiętam tylko, że jeśli się nie mylę, to dziewczyna miała na plecach katany. No ale wie pani, katany co niecodzienność w Wenecji, a ja ze swoim starym umysłem...
  - To w zupełności wystarczy, dziękuję.
   Sophie pożegnała się i poszła do Loka i Dena, którzy byli tak pochłonięci rozmową, że jej nie dostrzegli, dopóki się przed nimi nie zjawiła. Głowa pulsowała jej od złości. Widocznie to zobaczyli, bo nie odważyli odezwać się pierwsi.
  - Ach! Oni wcale nie zostali porwani! - Ryknęła nagle.
  - O co chodzi? To co się z nimi stało? - Zapytał Den.
  - Jak to co? To mi wygląda na spisek! Spytałam się o nich tego staruszka, - Wskazała palcem na mężczyznę. - a on powiedział, że byli niedawno w parku. I wiecie co? Powiedział, że wyglądali jak przyjaciele. Do tego usłyszałam, że Shiro podobno wyjmowała jakieś katany z pod ławki. Może głupio by to brzmiało, gdyby katany nie wiązałby się z Juliette, ale się wiążą.
  - Co teraz robimy? - Lok popatrzył po wszystkich.
  - Nie mówcie mi, że nie macie pomysłów. - Była zdenerwowana na tyle, że Den i Lok nawet nie chcieli nic sugerować. - Nie wiem jak wy, ale ja wracam do domu. I zamierzam poinformować o tym wszystkim Fundację.
  - Skoro nie wiemy, o co dokładnie ci chodzi, to jakie mamy mieć pomysły? - Spytał się Phils, kiedy Sophie już od nich odchodziła.
  - Możemy się tylko domyślić, co jest grane. - Lok podążył za Casterwill'ką, a Den do nich dołączył. - Mówisz, że Tek i Shiro są w zgodzie?
  - Na to wygląda. - Odpowiedziała.
  - A co z Juliette? - Dodał Den.
  - Tego jeszcze nie wiem, ale skoro Shiro zabrała katany, to pewnie też z nimi trzyma. Tek raczej nie zdradziłby siostry. Może to była jakaś pułapka, żeby mogli spokojnie wszyscy uciec? Uch, nie teraz! Mam masę myśli na głowie, to strasznie męczące.
   Drużyna w końcu doszła do domu. Łowcy weszli do środka, a Lambert poinformował śpiącego na górze Cherita, że może już wyjść z pokoju i zaczął mu wszystko na szybko opowiadać.
    Planem Sophie było zadzwonienie do Guggenheima, ale to nie ona pierwsza się odezwała. Nagle z telewizora puścił się sygnał. Sophie odebrała.
  - Witam, tu Guggenheim. Mam dla was nową misję. Nie wiem, czy się cieszycie, ale nigdzie nie będziecie musieli wyjeżdżać, bo chodzi o Wenecję. - Zaczął szybko.
  - Raczej nic mnie już dzisiaj nie ucieszy. - Sophie rozmasowywała skronie. W salonie był już Lok i Cherit. Den siedział na kanapie.
  - Hmm? A jej co się stało?
  - Mamy mały problem. - Powiedział Lambert. Guggenheim spojrzał na niego pytającym wzrokiem. - Chodzi o Juliette i Teka... I Shiro. Ogólnie dużo się u nas działo.
  - Shiro? Kto to?
  - Sami nie wiemy do końca, kim ona jest. Den spotkał ją w nocy w parku i prawdę mówiąc nie chcę wiedzieć, co on tam robił, - Na to Phils zaśmiał się. - ale przyprowadził ją tutaj, bo potrzebowała pomocy. Mówiła, że nic nie pamięta i że nagle po prostu znalazła się w innym miejscu. Potem, gdy rano tak gadaliśmy, szedł Tek i powiedział, że Juliette zniknęła. Chcieliśmy pójść jej szukać, ale przed wyjściem okazało się, że Shiro widziała podejrzanych fanatyków w starej kamienicy. Jak tam dotarliśmy, to Shiro i Teka już nie było. Nie zdążyliśmy sprawdzić, czy miała rację, od razu zabraliśmy się za szukanie. Myśleliśmy, że to Shiro porwała Teka, jednak Sophie dowiedziała się, że ktoś widział ich niedawno w parku. Shiro zabierała stamtąd katany. Tek normalnie się zachowywał. Ba! Podobno wyglądali nawet jak dobrzy przyjaciele. - Lok w końcu zastopował i dał Guggenheimowi czas na przemyślenia. - Sophie właśnie miała do ciebie dzwonić, żeby to zgłosić.
  - Dla mnie to jest spisek i tyle. - Sophie usiadła obok Dena. - Nie wiem, jak to inaczej wytłumaczyć.
  - W każdym razie, Fundacja może być w niebezpieczeństwie. - Odparł Guggenheim. - Powiadomię o tym radę. Jeżeli czegoś się dowiecie - dzwońcie.
  - Ej, ale co mamy robić? - Wtrącił Lambert. - I co z tą misją, o której miałeś nam mówić?
  - Na razie nie działajcie na własną rękę. Czekajcie, aż oni sami dadzą jakieś znaki i wtedy nam o tym powiedzcie. A co do misji, to chodzi w niej o właśnie takie stare kamienice, więc nie chcę wam jej teraz powierzać. Dopóki nic się nie wyjaśni, jesteście uziemieni.
   Guggenheim rozłączył się. Lok westchnął.
  - No i przepadła nam misja...

~~~


Wenecja, Włochy
   Shiro i Tek stali pod domem. Okno w ich pokoju było otwarte na oścież, tak jak je zostawiła Juliette, kiedy uciekała. Wiatru nie było, więc ani trochę się nie zamknęło. 
   Oboje patrzyli w górę, po cichu zastanawiając się, co robić. Ustalili sobie, że muszą odzyskać Tytanów, ale Shiro na razie nie chciała pokazywać się drużynie. Nawet jak Lok i Den dobrze by zareagowali, to o Sophie nie mogła tego powiedzieć. Wiedziała, że Casterwill'ka posiada duże wkłady w Fundację i nie chciała czuć na sobie spojrzenia innych. 
  - Mogę się na początek pokazać, jeśli chcesz. - Tek przestał patrzeć na otwarte okno. - Wytłumaczę im większość, potem ty wejdziesz.
   Shiro zaplotła kosmyk włosów na palcu. 
  - Nieważne jak to zrobimy - i tak będą na mnie źli.
  - Nie mamy wyjścia, nigdzie indziej nie pójdziemy.
  - Mówiłam, że możemy zostać dzikusami! Odzyskajmy chociaż nasze Tytany...
   Albinoska rozejrzała się dookoła. Nikogo nie było, teraz wszyscy pracowali. Jednak nie mogła być pewna, że nikt nie zobaczy jej zdolności latania. To była jedyna opcja na zabranie Tytanów z góry. 
   Shiro spojrzała na swoje stopy. Były brudne od piasku. Właśnie! Piasek. Podłoże było zrobione z chodnika, który do najczystszych nie należał. Wystarczyło trochę mocy, żeby w okolicy zrobić zasłonę z piasku i kurzu. 
  - Tek, dostałbyś się szybko na górę? Chcę zrobić zasłonę i potem cię podsadzę. 
   Chłopiec pokiwał głową. Shiro bez wahania zaczęła. Na około nich zaczął się unosić piach, jednak był za słaby. Białowłosa musiała zrobić to na większą skalę, aby zasłona nie wyglądała podejrzanie.
   Tek użył magii ziemi rozdrabniając kamyki na jeszcze drobniejsze kawałki. Udało się, wiatr skupił się w bardziej widocznym miejscu przyciągając uwagę potencjalnych przechodniów. 
    W mgnieniu oka Shiro podrzuciła Teka do okna i sama prędko poleciała za nim. Wparowali jak najciszej do pokoju. Musieli niezauważeni odzyskać Tytany, później mogli działać bez stresu.
   Juliette wyjęła Ammita, Gareona i Mroźne Serce ze swojego plecaka. Zdążyła też zabrać z niego kilka cukierków i jednego włożyła sobie do buzi. 
   Tek też się śpieszył. Wyjmował swoje Tytany z szuflady obok łóżka, ale gdy chował do kieszeni Calibana, do pokoju wszedł Den. Rodzeństwo obróciło głowy w jego stronę. Tek cofnął o krok od drzwi, ale nie uciekał. Czekał na znak od siostry, jednak ona nie zamierzała się ruszyć.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział napisany szybko, bez problemów, ale jest sprawa:
Zbliżają się u mnie testy gimnazjalne. Z pisaniem na razie dam sobie spokój (chyba, że złapie mnie bardzo mocna wena). Następny rozdział może pojawi się tak po 20 kwietnia. 
Ps. Dante musi to zrobić, zrozum. Jeżeli usunę ten wątek, to fabuła się schrzani >.< 



poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Dom Dantego

Jeżeli nikt jeszcze tego nie zauważył, to chciałam powiedzieć, że robię dom Dantego według swoich wyobrażeń. To znaczy, że nie wygląda w moim opowiadaniu tak, jak w kreskówce. Dlaczego? Szczerze mówiąc, to mało co pamiętam z niego, a sami twórcy nie ukazali go jakoś super dokładnie.
Jeśli komuś chciałoby się to czytać, to niżej podaję, jak według mnie wygląda:
Są dwa piętra. Na dolnym jest salon z dużą, beżową kanapą, do którego wchodzi się od razu przez drzwi wejściowe, kuchnia i łazienka. Kuchnia jest na prawo od salonu i nie przechodzi się do niej przez drzwi, zamiast tego jest łuk. Łazienka znajduje się obok schodów. Schody są nie widoczne od strony wejścia, bo zasłania je ściana. Na tej samej ścianie jest telewizor. W salonie jest dużo kwiatów. 
Na górnym piętrze są pokoje dla gości, Loka, Dena i Sophie oraz łazienka. Wszystko połączono szerokim korytarzem.
Dom Dantego ma też ogród, czego chyba nie było w kreskówce. Ogród jest nieduży, ma kilka krzewów, nie posiada drzew. 
To chyba tyle. Widzicie, że niektóre elementy są tu potrzebne do mojego opowiadania, tak jak na przykład ta ściana zasłaniająca schody.