Cisza była przytłaczająca. Shiro i Tek nie odzywali się już od dobrych pięciu minut. Jednak kto w takiej sytuacji by się odezwał? Shiro nie chciała usłyszeć odzywek od brata, a on sam wiedział, że jego siostra nie zna odpowiedzi na temat swojej zmiany. Przez czas ciszy robił sobie retrospekcję ich wspólnego życia i szukał prawdziwego wyglądu Shiro.
Pamiętał ją jako szczupłą dziewczynę z dwukolorowymi włosami i różowymi oczami. Potem przefarbowała swoje włosy na brązowy kolor, ale to nie było dla niego istotne. Juliette, białowłosą Shiro, jest dopiero od... No właśnie, od kiedy? Chciał ją o to spytać, lecz nadal się bał. Nie było wyjścia. Tek musiał zacząć rozmawiać.
- Juliette? - Odezwał się cichym, przytłumionym głosem.
- Hmm? Wolę Shiro. - Spojrzała gdzieś w bok.
- Od kiedy jesteś albinoską?
- Szczerze, to od kiedy pamiętam. - Podrapała się za uchem. - Ale! Nie, odkąd trafiliśmy do Fundacji... W sumie od kiedy uciekliśmy do Wenecji, to wyglądałam inaczej. Pamiętam resztę mojego życia i w każdej jej części miałam białe włosy i czerwone oczy...
Dalej się nie odzywała. Czekała na jakieś wiadomości od Teka, bo wyjaśniając mu to, sądziła, że da jej odpowiedź. Z nudów zakręciła się kilka razy na pięcie.
- Nie wiem, co robić... - Odparł skupiając na sobie uwagę siostry. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu, a jej włosy zsunęły się z ramion.
- Naprawdę mi wierzysz? Że jestem Juliette?
- Chyba tak...
- Mhm... W sumie to byłaby dla mnie najlepsza opcja. - Tek zerknął na nią pytająco. - No bo chciałam ci wmówić, że w tej kamienicy przesiadują fanatycy i chcieli mnie porwać.
Tek uśmiechnął się lekko. Juliette również. Zupełnie zapomnieli o tym, że mają coraz mniej czasu na swoje wytłumaczenia. Lok, Sophie i Den mogli w każdej chwili wrócić lub, co gorsza, zadzwonić do rady Fundacji i zgłosić (dzięki wnioskom z historyjki Shiro) porwanie przez ludzi Henrietty.
- To przezwisko. - Kontynuował Tek. - Pamiętam coś. Czy Henrietta tak na ciebie nie mówiła?
- Chyba masz rację, nie znam nikogo innego, kto by mnie tak nazywał... Właśnie! - Uniosła szybko do góry rękę.
- Henrietta! - Załapał chłopiec. - Kto by mógł tak manipulować wyglądem, jak nie ona? Ale po co miała zmieniać ci wygląd? W każdej chwili możesz przefarbować włosy, tego na pewno nie pominęła. Nie jest głupia.
- Musiała mieć jakiś plan.
- Wiesz, że jej plany polegają wyłącznie na oszukiwaniu i pluciu jadem?
- I używaniu iluzji! - Dodała głupio Shiro.
- Może chciała cię tak skrzywdzić?
- Ej! Nie żartuj sobie, ten wygląd mi się podoba! - Oparła ręce na biodrach. Tek przewrócił oczami. - Poza tym jak już, to zmieniłaby mnie w Juliette brązowo-różowo-włosą, a nie w Juliette białowłosą! Przecież mówię, że moim prawdziwym wyglądem jest bycie albinoską!
- Zmieniła... - Tek doszedł do jedynego skutecznego wniosku. Wszystko wskazywało na to, że zmieniony wygląd Juliette to sprawa czerwonowłosej. Chłopiec wstał z fotela. - Kryształy!
~~~
Kilka lat wcześniej, pałac Henrietty, Pinus
Przechadzałem się wzdłuż szerokich korytarzy. W ręku trzymałem nadgryzione jabłko. Spacer po mieście dobrze mi zrobił, teraz chciałem już tylko wrócić do pokoju i odpocząć sobie na łóżku.
Juliette znowu ćwiczyła. Miałem dość tego, że moja siostra niańczy tych żołnierzy, a ja nawet nie mogę popatrzeć. No ale cóż - Henrietta tak kazała, to tak musi być. Obiecała mi kiedyś, że też będę ich szkolić. Ale Juliette dostała katany, a ja na swoją broń musiałem poczekać. Mam wrażenie, że gdybym nie słuchał się Henrietty, to bez problemu by mnie zabiła. Taka z niej opiekunka.
Skręciłem. To tutaj, w tym korytarzu były drzwi do pokoju Henrietty. Nie zwróciłem na nie uwagi, bo powinno jej teraz w nim być, jednak usłyszałem kobiecy głos. Podszedłem bliżej nadsłuchując.
- Przyjedzie jutro, przyjedzie jutro! - Czyżby Henrietta dostała nową zabawkę? Jej głos brzmiał tak radośnie, że aż przyprawił mnie o wymioty. - Nie ma co, będą zadowoleni. - Ściszyła się. - Kryształy czterech żywiołów... Jak to pięknie brzmi. Juliette dostanie powietrze i wodę, a Tek ogień i ziemię. Chyba taki podział pasuje? - Zrobiła się krótka przerwa, nikt nic nie mówił, choć wiedziałem, że w pokoju są dwie osoby. Henrietta nie gada do siebie. - Ani słowa, ucieszą się.
Odszedłem od drzwi, bo miałem wrażenie, że czerwonowłosa niedługo wyjdzie. Więc dostaniemy jakieś moce? Super! Już wcześniej się przekonałem, że świat ma niezliczone ilości ukrytej magii. Źli Tytani, których trzeba zwalczać, inne planety, zaczarowane katany. Moce władania żywiołami to tylko cząstka tego, ale i tak mnie ucieszyły. Tylko czy mówić o tym Juliette? Nie warto, jeszcze będę miał karę, że podsłuchiwałem. Jutro będzie miała niespodziankę.
Następnego dnia, pałac Henrietty, Pinus
Wieczór, a tu nic. No i gdzie są te wszystkie żywioły? Dochodziła dwudziesta pierwsza.
Juliette leżała na swoim łóżku kilka metrów ode mnie. Robiła jakieś fikołki, turlała się... Ona już taka była, nie przeszkadzało mi to, mimo tego, że słyszałem co chwila "Śśśsiuuuu" i "Wrrrahhh". Odkąd straciliśmy rodziców, strasznie się zmieniła, więc musiałem to akceptować.
Henrietta weszła do pokoju. W końcu! O pukaniu do drzwi mogłem sobie pomarzyć, ona nigdy tego nie robiła. Juliette podniosła się z łóżka i poprawiła swoje dwukolorowe włosy.
- Hej Juliette, Hej Tek. Mam dla was niespodziankę! - Uśmiechnęła się. - Pewien czarownik dał nam coś, co pomoże w walce z Tytanami. A że jesteście moimi ulubionymi wojownikami i przyjaciółmi, to do was należy ten prezent. Chodźcie za mną, idziemy do podziemi.
- Yuupii! - Krzyknęła Juliette.
Zeszliśmy na dół. Podziemia pałacu służyły Henriecie do szkolenia zabójców Tytanów i chyba do własnych przemyśleń. Mniejsza z tym, faktem jest, że spędzała tam dużo czasu.
Było w nich zimno i wilgotno. Korytarze były jeszcze szersze niż w pałacu. Doszliśmy do jakiegoś pomieszczenia z drewnianymi drzwiami. Rzadko się w podziemiach zdarzały drzwi. Przynajmniej w tych.
Widać było, że Juliette się cieszyła. Co chwila energicznie stawała na palcach. Henrietta też to zauważyła.
- Juliette. - Siostra spojrzała na czerwonowłosą. - Co powiesz na moc władania powietrzem i wodą? Kiedyś mi się chwaliłaś, że chciałabyś posługiwać się jakimś żywiołem.
Juliette podskoczyła.
- To nie są żarty? - Wyszczerzyła się.
- Jedyne żarty tutaj, to moja iluzja. - Henrietta pstryknęła jej palcem w nos.
- Yay!
- Tek, poczekaj na nas. Też dostaniesz moce - ziemi i ognia.
- Świetnie. - Odparłem trochę zniechęcony. Nie lubiłem, jak Henrietta faworyzowała siostrę. Same moce żywiołów były dobre, ale skoro usłyszałem "Poczekaj, zaraz dostaniesz", to brzmiało to dla mnie jak rozmowa z głodnym psem.
Tak czy siak Henrietta i Juliette weszły do pomieszczenia. Czekałem niedługo. Nic nie słyszałem. Żadnych krzyków siostry i oznak radości. Wszystko było szczelne i nie przepuszczało żadnych odgłosów.
Kiedy opierałem się o zimną ścianę, Henrietta krzyknęła. To akurat usłyszałem. Potem, zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, zza drzwi wybiegł ktoś nieznajomy. Dziewczyna miała białe włosy sięgające do pępka i czerwone oczy.
- Tek, spójrz! - Rzuciła do mnie, wystawiła ręce do przodu, a korytarz przeszył ciepły wiatr. Od razu lepiej, ale kim ona była?
Zaraz po niej z pokoju wyszła Henrietta. Po Juliette ani śladu.
- Wow! Nie sądziłam, że kryształy ją tak zmienią, ale wygląda słodziutko! Ma brak pigmentu, więc jest albinoską. Tak samo jak wiatr jest niewidzialny, ona czegoś nie posiada. - Powiedziała do mnie.
Co? To miała być Juliette?
- Zmieniła wygląd? - Te moce były prawdziwe, to mi przed chwilą udowodniono, jednak nadal nie mogłem pojąć, że Juliette jest inna.
- Tak. Świetnie teraz wygląda. Jak Shiro.
- Shiro?
- To biały po japońsku.
Henrietta uczyła się wielu języków ziemskich. Generalnie na Pinus panował angielski i żaden inny. Nawet na pustynnych krajach był angielski.
- Od teraz będę cię nazywać Shiro! Podoba ci się?
Shiro przytaknęła i wróciła do zabawy z powietrzem.
- Czy mi też zmieni się wygląd? - Spytałem po chwili.
- Zobaczymy. - Odpowiedziała i kazała mi gestem dłoni wejść do pomieszczenia.
Przekroczyłem drzwi, a moim oczom ukazały się promieniujące, fioletowe kryształy. Wychodziły z ziemi, albo tak były ustawione. Nie mogłem tego ocenić. W śród nich było siedzenie - jakiś duży, czerwony fotel. Henrietta kazała mi na nim usiąść. Posłuchałem.
- Musisz wiedzieć, że chcesz mocy. Inaczej będzie boleć.
- Chcę. - Powiedziałem. Mogła mi tego nie mówić, trochę mnie przestraszyła.
Henrietta machnęła ręką w prawo. Jeden z kryształów wygiął się. Spojrzała na mnie bez wyrazu i poruszyła się ponownie. Kryształ uderzył w moje serce i zemdlałem.
Obudziłem się zaraz potem. Nic nie bolało. Henrietta pomogła mi wstać z fotela.
- No. Wypróbuj coś.
Przeszedłem kilka kroków i zacisnąłem pięści. Zdeformowałem podłogę, robiąc z niej wzniesienie. Spróbowałem też wystrzelić płomieniem z ręki, ale się nie udało.
- Co z ogniem?
- Musisz go wytworzyć, żeby nim władać. Nie zmieniłeś wyglądu. - Dodała. Wiedziała, co mi chodzi po głowie. - Widocznie twoim przewodnim żywiołem jest ziemia. A masz ciemne włosy i brązowe oczy. To pasuje.
Osobiście wolałem ogień, jednak nie kłóciłem się z Henriettą. Wyszliśmy razem w pokoju. Zanim skierowaliśmy się do naszych pokoi, Henrietta powiedziała, że nasze moce będą rosnąć z czasem.
Kilka miesięcy przed tym, kiedy rodzeństwo trafiło do Fundacji, Pinus
Z Juliette opanowaliśmy moce bezbłędnie. Ona umiała latać, ja tworzyłem ogień z niczego, nawet umiałem robić magmę!
A teraz? Znów podsłuchiwałem.
- Kiedy zmniejszę moc kryształów, zdolności otrzymane od nich słabną. - Odezwała się czerwonowłosa. - Testowałam to z Shiro, bo dostałam wiadomość od tego całego Lemminga czy jak mu tam, aby spróbować obniżać ich działanie. Nie uwierzysz, co odkryłam! Wygląd też się zmienia. Shiro traci albinizm. - Tu mnie zaskoczyła, ale słuchałem dalej. - I chyba też na krótko pamięć, bo była jakaś niemrawa, jak skończyłyśmy...
Więc jesteśmy ciągle pod kontrolą Henrietty? Co teraz z planem ucieczki? Nie było wyjścia, poszedłem do pokoju.
- Juliette, musimy pogadać.
- Shiro! - Poprawiła mnie.
- Shiro... Co zrobisz z wyglądem, gdy uciekniemy?
- O to się nie martw! - Pokazała mi język. - Po prostu przefarbuję włosy czy coś. I tak będę miała moje moce, poradzimy sobie.
Wstała i poklepała mnie po ramieniu. Ucieczka była blisko...
Zeszliśmy na dół. Podziemia pałacu służyły Henriecie do szkolenia zabójców Tytanów i chyba do własnych przemyśleń. Mniejsza z tym, faktem jest, że spędzała tam dużo czasu.
Było w nich zimno i wilgotno. Korytarze były jeszcze szersze niż w pałacu. Doszliśmy do jakiegoś pomieszczenia z drewnianymi drzwiami. Rzadko się w podziemiach zdarzały drzwi. Przynajmniej w tych.
Widać było, że Juliette się cieszyła. Co chwila energicznie stawała na palcach. Henrietta też to zauważyła.
- Juliette. - Siostra spojrzała na czerwonowłosą. - Co powiesz na moc władania powietrzem i wodą? Kiedyś mi się chwaliłaś, że chciałabyś posługiwać się jakimś żywiołem.
Juliette podskoczyła.
- To nie są żarty? - Wyszczerzyła się.
- Jedyne żarty tutaj, to moja iluzja. - Henrietta pstryknęła jej palcem w nos.
- Yay!
- Tek, poczekaj na nas. Też dostaniesz moce - ziemi i ognia.
- Świetnie. - Odparłem trochę zniechęcony. Nie lubiłem, jak Henrietta faworyzowała siostrę. Same moce żywiołów były dobre, ale skoro usłyszałem "Poczekaj, zaraz dostaniesz", to brzmiało to dla mnie jak rozmowa z głodnym psem.
Tak czy siak Henrietta i Juliette weszły do pomieszczenia. Czekałem niedługo. Nic nie słyszałem. Żadnych krzyków siostry i oznak radości. Wszystko było szczelne i nie przepuszczało żadnych odgłosów.
Kiedy opierałem się o zimną ścianę, Henrietta krzyknęła. To akurat usłyszałem. Potem, zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, zza drzwi wybiegł ktoś nieznajomy. Dziewczyna miała białe włosy sięgające do pępka i czerwone oczy.
- Tek, spójrz! - Rzuciła do mnie, wystawiła ręce do przodu, a korytarz przeszył ciepły wiatr. Od razu lepiej, ale kim ona była?
Zaraz po niej z pokoju wyszła Henrietta. Po Juliette ani śladu.
- Wow! Nie sądziłam, że kryształy ją tak zmienią, ale wygląda słodziutko! Ma brak pigmentu, więc jest albinoską. Tak samo jak wiatr jest niewidzialny, ona czegoś nie posiada. - Powiedziała do mnie.
Co? To miała być Juliette?
- Zmieniła wygląd? - Te moce były prawdziwe, to mi przed chwilą udowodniono, jednak nadal nie mogłem pojąć, że Juliette jest inna.
- Tak. Świetnie teraz wygląda. Jak Shiro.
- Shiro?
- To biały po japońsku.
Henrietta uczyła się wielu języków ziemskich. Generalnie na Pinus panował angielski i żaden inny. Nawet na pustynnych krajach był angielski.
- Od teraz będę cię nazywać Shiro! Podoba ci się?
Shiro przytaknęła i wróciła do zabawy z powietrzem.
- Czy mi też zmieni się wygląd? - Spytałem po chwili.
- Zobaczymy. - Odpowiedziała i kazała mi gestem dłoni wejść do pomieszczenia.
Przekroczyłem drzwi, a moim oczom ukazały się promieniujące, fioletowe kryształy. Wychodziły z ziemi, albo tak były ustawione. Nie mogłem tego ocenić. W śród nich było siedzenie - jakiś duży, czerwony fotel. Henrietta kazała mi na nim usiąść. Posłuchałem.
- Musisz wiedzieć, że chcesz mocy. Inaczej będzie boleć.
- Chcę. - Powiedziałem. Mogła mi tego nie mówić, trochę mnie przestraszyła.
Henrietta machnęła ręką w prawo. Jeden z kryształów wygiął się. Spojrzała na mnie bez wyrazu i poruszyła się ponownie. Kryształ uderzył w moje serce i zemdlałem.
Obudziłem się zaraz potem. Nic nie bolało. Henrietta pomogła mi wstać z fotela.
- No. Wypróbuj coś.
Przeszedłem kilka kroków i zacisnąłem pięści. Zdeformowałem podłogę, robiąc z niej wzniesienie. Spróbowałem też wystrzelić płomieniem z ręki, ale się nie udało.
- Co z ogniem?
- Musisz go wytworzyć, żeby nim władać. Nie zmieniłeś wyglądu. - Dodała. Wiedziała, co mi chodzi po głowie. - Widocznie twoim przewodnim żywiołem jest ziemia. A masz ciemne włosy i brązowe oczy. To pasuje.
Osobiście wolałem ogień, jednak nie kłóciłem się z Henriettą. Wyszliśmy razem w pokoju. Zanim skierowaliśmy się do naszych pokoi, Henrietta powiedziała, że nasze moce będą rosnąć z czasem.
Kilka miesięcy przed tym, kiedy rodzeństwo trafiło do Fundacji, Pinus
Z Juliette opanowaliśmy moce bezbłędnie. Ona umiała latać, ja tworzyłem ogień z niczego, nawet umiałem robić magmę!
A teraz? Znów podsłuchiwałem.
- Kiedy zmniejszę moc kryształów, zdolności otrzymane od nich słabną. - Odezwała się czerwonowłosa. - Testowałam to z Shiro, bo dostałam wiadomość od tego całego Lemminga czy jak mu tam, aby spróbować obniżać ich działanie. Nie uwierzysz, co odkryłam! Wygląd też się zmienia. Shiro traci albinizm. - Tu mnie zaskoczyła, ale słuchałem dalej. - I chyba też na krótko pamięć, bo była jakaś niemrawa, jak skończyłyśmy...
Więc jesteśmy ciągle pod kontrolą Henrietty? Co teraz z planem ucieczki? Nie było wyjścia, poszedłem do pokoju.
- Juliette, musimy pogadać.
- Shiro! - Poprawiła mnie.
- Shiro... Co zrobisz z wyglądem, gdy uciekniemy?
- O to się nie martw! - Pokazała mi język. - Po prostu przefarbuję włosy czy coś. I tak będę miała moje moce, poradzimy sobie.
Wstała i poklepała mnie po ramieniu. Ucieczka była blisko...
~~~
- Wszystko sobie przypomniałem! To przez te durne kryształy! Henrietta chciała, żeby nasze moce nie były tak potężne, więc robiła coś z tymi kryształami! Ale teraz odpuściła...
- To dlatego teraz zmienił mi się wygląd... I dlatego mogłam latać bez problemu, a ty posługiwałeś się ogniem bez ognia w okół, prawda?
- Bingo. - Pochwalił ją Tek, ale sam był zdenerwowany. - Ona to jest głupia! Przecież zawsze możesz przefarbować włosy. Jeszcze wzmocniła nasze umiejętności. Co, ona chce żebyśmy ją zabili?
- Ja nie chcę farbować włosów... - Wtrąciła albinoska. - Tek, co teraz z drużyną? Będą źli. - Dodała smutna.
- Może o to jej chodziło? Wiedziała, że z kimś jesteśmy i chciała coś z tym zrobić. - Zapytał. - Nie przejmuj się, wyjaśnimy to im.
Juliette wywołała wilka z lasu. Lok, Sophie i Den wracali do kamienicy, a rodzeństwo musiało na razie uciekać. Nie mieli im jak tego teraz wytłumaczyć. Woleli poczekać i wszystko jeszcze przemyśleć.
- Na górze są okna. Widziałam je z zewnątrz. - Powiedziała Shiro, bo łowcy byli już prawie przy drzwiach. - Użyję wiatru i zeskoczymy z nich bez problemu.
Skierowali się drewnianymi schodami wyżej. Kiedy Tek nastąpił na jeden stopień, on nagle zarwał się. Chłopiec uniknął upadku, jednak gdy spojrzał w dół, jego oczom ukazał się... Krokodyl? Daleko w dole, w kanałach płynął krokodyl, który patrzył na niego swoimi żółtymi ślepiami.
Tek nie miał czasu i dołączył do siostry. Musiał komuś później o tym powiedzieć. Spokojnie dobiegli na drugie piętro i wyskoczyli na zewnątrz z tyłu budynku. Nikomu nic się nie stało.
- Co teraz? - Spytał się Tek.
Białowłosa podrapała się po brodzie.
- Po pierwsze... Przydałoby się znaleźć moje katany...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ach, tak szybko wstawiam rozdział, no ale nie mogłam się powstrzymać :D Poza tym moja komentatorka chciała wyjaśnień ;3 Jakby coś jeszcze było niejasne, to wytłumaczę to w następnym rozdziale, wystarczy, że napiszesz.
Pod koniec trochę szybko pisałam, więc może być jakiś błąd - wtedy powiedzcie.
Cholera... Ty nie żartowałaś z tymi krokodylami... Ale Dantego nie waż się topić wrr grrr
OdpowiedzUsuńMoje życie, mój wybór XD
UsuńCiekawy rozdział, i wszystko jasne w sprawie Shiro. Jestem ciekawa co będzie dalej. Weny życzę.
OdpowiedzUsuń