5 miesięcy po pokonaniu Obłudnika, Wenecja, Włochy
Lato w tym roku było wyjątkowo upalne. Drużyna Loka, nie mając nic do roboty, odpoczywała aktualnie w dawnym domu Dantego. Lok grał w szachy z Denem, a Cherit chował się w cieniu pod parasolem. Sophie czytała jakąś gazetę na ogrodzie. Była ubrana w krótkie, białe dżinsowe spodenki i różowy top. Na stole stała szklanka z lemoniadą. Casterwillówna, podnosząc się z leżaka, sięgnęła po nią, aby się napić, lecz była pusta. Nikt z drużyny nie widział, że kilka minut temu lemoniada ze szklanki została pobrana przez dziewczynę w kapturze
Sophie zmarszczyła brwi i spojrzała groźnie na chłopaków.
- Który z was wypił mi lemoniadę? - Wymachiwała przed nimi pustą szklanką.
Lok i Den tylko wzruszyli ramionami nawet nie odpowiadając. Przecież to nie była ich sprawka.
Sophie wróciła podenerwowana do czytania gazety...
Casterwillówna obudziła się, kiedy słońce już zachodziło. Zdjęła gazetę ze swojej twarzy i spojrzała w stronę domu. Reszta grupy siedziała w salonie, widocznie nikt nie chciał jej budzić. Dziewczyna złożyła leżak i już miała iść do środka, gdy nagle ujrzała na ulicy dwie dziwnie ubrane osoby. Mieli długie, szaro-czerwone stroje z kapturami. To na pewno byli fanatycy! Przecież Spirala Krwi upadła, czyżby się jeszcze nie poddali?
Gonili kogoś, bo Sophie usłyszała "Zaraz go złapiemy." Odłożyła leżak na ziemię i szybko pobiegła po Loka, Dena i Cherita do domu.
- Fanatycy! Widziałam fanatyków! - Krzyknęła zaraz po otworzeniu drzwi, jednak nie wyglądała na przestraszoną.
Wszyscy (oczywiście oprócz Cherita XD) założyli buty i wybiegli z domu. Cherit schował się w torbie Loka. Lambert miał w niej teraz, nie licząc Cherita, tylko jednego tytana - Żelaznego sługę. Sophie (jak zawsze) miała przy sobie Wszechpotężną Sabrielę. Den natomiast trzymał w kieszeni Vigilantego. To były tylko 3 tytany i Cherit, ale na 2 fanatyków na pewno wystarczy.
Łowcy za pomocą hiper skoku wskoczyli na dachy kamienic, aby mieć lepszy widok. Den zauważył fanatyków biegnących za jakimś chłopcem. Wskazał na nich palcem, po czym drużyna pobiegła za nimi.
Zrobiło się ciemno. Wszyscy zeskoczyli z dachów, kiedy nagle z dwóch fanatyków zrobiło się czterech. Na dużym placu otoczyli chłopca. Wokół placu znajdowały się tylko kawiarnie i restauracje, które były już zamknięte. Chłopiec był bezbronny, ale dlaczego tak bardzo chcieli go dorwać? Fanatycy powoli zbliżali się w jego kierunku. Łowcy nie myśleli długo, wkroczyli do akcji. Mimo że przeciwników było więcej, nie mogli zostawić chłopca samego. Poza tym Sophie ostatnio nauczyła się zaklęcia wymazującego pamięć.
- Zostawcie go! - Krzyknął ostro Lok atakując fanatyków burzą błysków na powitanie.
- Arlekin!
- Grabieżca!
- Czarny Faraon!
- Kopesh!
Drużyna Huntik od razu przyzwała swoich tytanów. Sabriela szybko została pokonana przez Grabieżcę i Kopesha. Vigilante pokonał Arlekina, lecz zaraz potem zaatakował go Czarny Faraon. W tym czasie Den, walczący z jednym z fanatyków, dostrzegł, że chłopiec właśnie uciekał. Drużyna nie mogła go zgubić, Sophie musiała wyczyścić mu pamięć.
- Lok, pobiegnę za nim!
Lambert pokiwał głową i za pomocą zaklęcia odrzucił od Dena fanatyka.
Na dachu jednego z budynków siedziała nastoletnia dziewczyna. Przyglądała się, jak Phils goni chłopca.
- Nie daj się złapać, młody. - Powiedziała cicho.
Jednak Den doganiał chłopca. Użył szybkiego ognia. Nastolatka zmarszczyła brwi, nie mogła nic zrobić.
Grabieżca i Żelazny Sługa pokonali siebie nawzajem, a Vigilante był już wyczerpany. Wystarczył cios jednego z tytanów przeciwników. Sophie spojrzała groźnie na fanatyków. Pozostało ich 3.
- Czego jeszcze chcecie? Nie rozumiecie, że Fundacja Huntik już was pokonała?!
Fundacja Huntik...?
Den już prawie złapał chłopca, aż ten nagle zmienił kierunek biegnąć z powrotem w miejsce walki. Dziewczyna, która do tej pory wszystko obserwowała, zeskoczyła bezszelestnie z dachu, tak, jakby jej ciało było niesamowicie lekkie. Wyszła z wąskiej uliczki na plac, wszystkim się ujawniając. Miała na głowie kaptur, a na plecach - dwie katany założone w kształt litery X.
- To chyba mnie szukacie, nieprawdaż? - Powiedziała donośnym głosem do fanatyków. Ci uśmiechnęli się krzywo do siebie.
- Miotacz Psyhopen!
- Sekhmet!
Dwójka z nich wezwała jeszcze tytanów, jednak dziewczyna nie przestraszyła się. Sophie zacisnęła pięści.
- Kim jesteś?! - Warknęła do niej.
Nieznajoma powoli wyjęła jedną z katan - tą z lewej strony. Jej rękojeść była zrobiona z białej skóry, a samo ostrze świeciło się w ciepłym żółtym kolorze. Zaczęła iść powoli w stronę tytanów fanatyków. Nagle zaczęła biec. Fanatycy odsunęli się i posłali na nią swoich tytanów.
- N-no co robicie? Łapcie ją!
Pierwszy do walki rzucił się Czarny Faraon. Dziewczyna uśmiechnęła się dziarsko pod nosem. Wyprostowała rękę*, wyskoczyła w górę i zamachnęła się trafiając Faraona w oczy. Na jego masce pozostał świetlisty ślad. Tytan zaczął się kręcić oślepiony dookoła. Wtedy dziewczyna zamachnęła się po raz drugi i przecięła tytana na pół.
Miotacz Psyhopen, widząc, że jego kolega wrócił do amuletu, zaatakował swoimi łańcuchami. Nastolatka zauważyła to i błyskawicznie wyjęła drugą katanę. Ta była pokryta czymś czarnym na ostrzu. Rękojeść też miała czarną. Pierwszy z łańcuchów został przez nią przecięty bez najmniejszego problemu. Przy drugim dziewczyna tylko machnęła ręką, a powiew wiatru posłał łańcuch wprost w serce Miotacza.
Nieznajoma podbiegła do Kopesha. Ten zaatakował swoim mieczem na głowie, jednak on też został przecięty bez problemu...
Został jeszcze ostatni tytan - Sekhmet, lecz nigdzie nie było go widać. Niespodziewanie wyskoczył z góry na dziewczynę. Wtem rozległ się trzask. Na Sekhmeta poleciał strumień ognia, zanim nastolatka zdążyła się odwrócić.
Sophie od razu przeszył dreszcz. Jedyne, z czym to się jej kojarzyło, to Kiel. Spojrzała na miejsce, z którego wyleciał ogień. Zamurowało ją - ogień pochodził od tego samego chłopca, którego gonili fanatycy. Nad jego ręką unosił się nieduży płomień, a on bez emocji patrzył na Sekhmeta wracającego do amuletu. Płomień oświetlał czarne włosy i brązowe oczy chłopca.
Dziewczyna wyjęła tą świetlistą katanę.
- Więc... Nie możecie o tym pamiętać, dobrze wiecie. - Zaczęła powoli iść w stronę fanatyków, ale oni zerwali się do biegu.
Ogromny powiew wiatru powalił ich na ziemię.
- Nie, proszę, nie! - Krzyczeli razem fanatycy. Dziewczyna jednak się nie zatrzymywała.
- Wiem, co byście zrobili z Tekiem, jeśli byście go dorwali. Dlatego nie mogę wybaczyć wam tego pościgu.
- Zaraz, co ty chcesz zrobić?! - Wtrąciła się Sophie.
- Ano, tak... - Nieznajoma opuściła katanę i spojrzała na Casterwill'kę. Fanatycy nie mogli uciec, byli "przygwożdżeni" do ziemi. - Nie powinnaś się wtrącać, uratowałam was. Muszę po prostu... Po prostu zabić tych idiotów. - Spojrzała krzywo na fanatyków.
- Nie pozwolę ci.
- Gdybyś tylko wiedziała więcej... Jesteście z Fundacji Huntik, prawda? Coś o tym krzyczałaś.
Sophie zaczerwieniła się.
- Mam do was sprawę. - Rozejrzała się dookoła. - Jutro, tutaj o 19. A teraz, Tek...
Dziewczyna pobrała dużą ilość wody z fontanny stojącej na środku placu. Mrugnęła oczkiem w stronę chłopca, który posłał na nią strumień ognia. Cały plac pokrył się mgłą. Kiedy opadła, dziewczyny, chłopca i fanatyków już nie było...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Wiem, że kataną walczy się dwiema rękami, ale u mnie będzie się walczyć jedną :v
UWAGA! W kreskówce Kiel chyba zginął, ale w moim opowiadaniu nadal żyje.
TEK:
Fajny pierwszy rozdział czekam niecierpliwie na więcej.Weny życzę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń