- Juliette, nogi mnie bolą.
- Zaraz będziemy w Wenecji, nie martw się.
Popatrzył na mnie.
- Co, jeśli nas nie przyjmą?
- Muszą.
Usłyszałam jęk.
- Młody, proszę cię... Nie dołuj mnie bardziej.
- Nie jesteś zdołowana.
Spuścił głowę i wydał z siebie kolejny jęk. Zobaczyłam tablicę.
- Ej, jesteśmy już w Wenecji.
Tek spojrzał przed siebie. Zauważyłam na jego twarzy lekki uśmiech.
- Mówiłam, że to niedaleko. Muszę teraz znaleźć adres, poczekaj.
Wyjęłam telefon. Wskazałam palcem na drogę prowadzącą w dół. Na końcu drogi znajdowała się nieduża winnica. Na lewo od niej widniała duża chata, a jeszcze dalej dostrzegałam stajnię...
Starsza kobieta powoli otworzyła frontowe drzwi. Przed sobą ujrzała dwie osoby. Wyczerpanego chłopca, wyglądającego na około 12 lat i nastoletnią dziewczynę, która ukrywała swoją twarz pod kapturem. Dziewczyna odezwała się.
- Jestem Juliette, pamiętasz mnie. Potrzebujemy twojej pomocy.
Staruszka wpuściła ich bez pytań. Juliette zdjęła kaptur, odkrywając swoje dwukolorowe włosy. Po prawej stronie były różowe, a po lewej kasztanowe. Na jej plecach spoczywały dwie katany.
Kobieta spoglądała co chwila na nią lub jej brata. Juliette usiadła na dość starej, białej kanapie.
- Ej. - Zwróciła się do swojej ciotki. - Musimy zostać tu na trochę. To długa historia...
fajny prolog jestem ciekawa 1 rozdziału. Weny życzę.
OdpowiedzUsuń