Shiro szła przed siebie bujając się na boki z radości. Pomoc, którą zaoferował Den mocno ją ucieszyła i dziewczyna nie przejmowała się swoimi niedawnymi problemami - omdleniem i zapomnianej broni, która obecnie leżała pod ławką w parku. Prawie zawsze była taka wesoła przy swoim uosobieniu, więc dobry humor nie był czymś niezwykłym.
Do domu nie było daleko. Kiedy Den i Shiro do niego dotarli, na ulicy zaczynali się pojawiać pierwsi ludzie wychodzący do pracy. Den nie chciał czuć na sobie ich wzroku, bo prawdę mówiąc wraz z białowłosą nie wyglądali za dobrze. Wiecie dziewczyna w piżamie i zaspany nastolatek z rozczochranymi włosami.
Chłopak wyjął pęk kluczy i otworzył drzwi. Każdy jeszcze spał, co go nie zdziwiło. Rozpatrzył wszystkie możliwości; obudzić przyjaciół teraz, obudzić przyjaciół potem, zabić się aby nie robić nikomu problemów z Shiro... Ostatnią opcją było wypędzenie dziewczyny z domu, ale diabli wiedzą, co by się wtedy z Denem stało. Rozmyślając, usiadł na kanapie, a albinoska kręciła się szczęśliwie wokół własnej osi.
Ktoś schodził na dół. Den spojrzał nerwowo na zegar. Dochodziła szósta rano. Domyślił się kto to. Tylko jedna osoba z grupy budziła się dobrowolnie tak wcześnie. I nie mylił się. Do salonu przyszła Sophie. Na początku nie widziała Shiro, bo zasłaniała ją ściana. Uśmiechała się dziwnie do Dena jakby chciała powiedzieć "Lubię cię, ale wiem, że coś kręcisz".
- W lodówce jest lazania. - Powiedziała od tak.
Lazania? A po co mu była lazania? Sugestia Sophie o mało co nie spowodowała u niego śmiechu, dopóki nie przypomniał sobie o Shiro. Stała w kącie pomieszczenia i nie odezwała się ani słowem. Musiał o niej w końcu powiedzieć, albo zrobi to za niego.
Casterwill'ka zaczęła schodzić ze schodów. Den musiał o tym powiedzieć. Teraz.
- Ja jestem głodna. - Odezwał się dziewczęcy głos.
Shiro zrobiła to przed Denem. Sophie wyjrzała zza rogu ściany. Albinoska pomachała do niej, zupełnie nie przejmując się jej zaskoczeniem. Sophie na moment zignorowała nieznajomą.
- Kto to jest? - Warknęła do Dena.
Kolejna nowa osoba nie była od razu problemem, ale Sophie, po całej akcji z rodzeństwem, miała dość. Nawet, jeśli już się z nimi pogodziła, to i tak męczyło ją złe przeczucie. I tego właśnie przeczucia się trzymała.
- Shiro. - Odpowiedział powoli. Bał się jej reakcji. - Obiecałem jej pomóc, bo się zgubiła.
Na swoje słowa usłyszał tylko głośne westchnięcie. Zaraz potem Sophie zeszła ze schodów i podeszła do białowłosej.
- Jestem Sophie Casterwill. - Przedstawiła się, bo tak wypadało.
- Shiro! - Albinoska zasalutowała, a potem żwawo podała jej rękę. Sophie odchyliła się w tył nieznacznie, ale zignorowała zachowanie dziewczyny. Była na to zbyt zmęczona.
- Den powiedział, że potrzebujesz pomocy. O co chodzi? - Nacisnęła na drugie zdanie i obrzuciła wzrokiem Dena.
- Ej, nie patrz tak na mnie! Dla ciebie nawet pomoc jest zła?
Nie. Tylko w Sophie tkwił problem, nie w chęci pomocy. Jej niepokój nie mijał.
- Może ja pójdę po resztę i ustalimy co z nią zrobić?
Casterwill'ka wskazała palcem na Shiro, a ta pokazała jej język. Sophie nie zauważyła tego, w przeciwieństwie do Dena, który ledwo powstrzymywał śmiech. Ale Den nie chciał, żeby inni dowiedzieli się o Shiro. Znaczy chciał, jednak i tak już miał problemy z Sophie. A co pomyśli o tym Lok? Pomachał przed przyjaciółką rękami.
- Nie... Lok nie lubi wstawać wcześnie, a Juliette wczoraj bardzo źle się czuła.
- To, że Lok nie lubi wstawać wcześnie, to nie znaczy, że nie musi. Juliette i Tek mogą spać, i tak nie ustalają, co robimy. Są przecież nowi.
Den darował sobie dalszą rozmowę i włożył ręce do kieszeni. Sophie wiedziała więc, że może iść po Loka.
Shiro przez całą rozmowę się na nich patrzyła. I tak nie wiedziała, o co chodzi Sophie, toteż tylko podsłuchiwała. Kiedy Casterwill'ka poszła na górę, Shiro wskoczyła na kanapę. Den zerknął na nią.
- Przepraszam za nią. Ostatnio taka jest.
- Może ma depresję? - Shiro przekrzywiła głowę na bok.
- Nie? Nie sądzę... - Den uniósł brew.
- Więc... Opętały ją mroczne demony. - Zaśmiała się dziewczyna i założyła ręce za głowę.
- To ja jednak bardziej stawiałbym na depresję.
Shiro zaśmiała się ponownie. Zaraz potem na dół zeszła Sophie wraz z zaspanym Lokiem.
Gdy wszyscy się rozsiedli, Sophie zaczęła przepytywać Shiro. Lok prawie zasnął, przez co Sophie musiała powtórzyć mu wszystkie odpowiedzi albinoski. Skończyło się na tym, że łowcy i tak się niczego nie dowiedzieli.
Najdalszym wspomnieniem Shiro nadal była jej piosenka. Nie wiedzieć czemu, białowłosa nie powiedziała dużo o swoim spotkaniu z Denem. Nie mówiła też o swoich magicznych zdolnościach, którymi posługiwała się przy Philsie. A Den o tym nie wspominał, bo szczerze był tak śpiący, że zapomniał.
Po skończonej rozmowie Casterwill'ka przeanalizowała w ciszy fakty. Skoro Shiro nawet nie pamiętała, gdzie mieszka, to łowcy nie mogli jej pomóc.
- Może zostaniesz u nas dopóki sobie czegoś nie przypomnisz? - Odezwał się po raz pierwszy Lok.
- A będą słodycze? - Uśmiechnęła się szeroko.
Sophie strzeliła sobie facepalma, a Lok trochę się rozweselił.
- Coś się znajdzie. - Odpowiedział.
Zanim Sophie zdążyła dodać swój komentarz, po schodach zszedł Tek. Dopiero co się obudził. Przetarł oczy i zaczął coś mamrotać.
- Nie ma tu Juliette?
- Nie. - Powiedział Den.
- Myślałem, że jest w toalecie... Juliette! - Krzyknął na cały dom, a Lok wyprostował się natychmiastowo.
Cisza.
- Sprawdzałeś w jej łóżku? Może przykryła się kołdrą? - Phils zadał dość głupie pytanie, więc Tek tylko puścił mu rozdrażnione spojrzenie.
- A tak w ogóle, to kto to jest? - Chłopiec wskazał palcem na Shiro.
- Shiro. - Odpowiedział Sophie. - Den ją dzisiaj przyprowadził i...
Juliette. Shiro coś mówiło to imię. Kiedy reszta sobie rozmawiała, ona nie słuchała i próbowała sobie cokolwiek przypomnieć. Zamknęła oczy, starając się wyobrazić wygląd postaci. Juliette... Juliette jaka? Nic się nie pojawiło. Wiedziała, że zna tę dziewczynę, ale równocześnie kompletnie o niej zapomniała.
- Przypomnij mi, który to już raz musimy szukać kogoś z rodzeństwa? - Sophie, która właśnie odezwała się do Loka, wyrwała Shiro z zamyśleń. Białowłosa spojrzała na nią, gdy akurat wstawała z kanapy. Chłopiec i Lok poszli na górę się ubrać. Shiro domyśliła się, że będą szukać Juliette.
- Sprawdzę jeszcze toaletę na dole. - Rzuciła Casterwill'ka, na co Den przytaknął.
- Shiro, idziesz szukać z nami? - Zapytał.
Shiro pokiwała wolno głową. Po tym, jak została sama z Denem, wróciła do rozmyśleń. Więc ta cała Juliette zaginęła. Musi być jedną z ich przyjaciół, jeżeli teraz kompletnie zapomnieli o białowłosej.
Kiedy reszta osób wróciła, wszyscy od razu ruszyli do drzwi. Cherit został w domu, bo nie mógł pokazywać się albinosce. Poza tym miał ważniejsze rzeczy do roboty, na przykład, według niego, było to spanie.
Shiro podążyła bezinteresownie za innymi. Minęła chwila, a podszedł do niej Tek. Chłopiec wyraźnie ukazywał zainteresowanie nową znajomą.
- Jestem Tek Ray, a ty? - Spytał wesoło.
Dziewczyna popatrzyła na niego. Przez chwilę analizowała jego słowa. On jest... Ray'em?! Poczuła silny napływ gorąca. Jej oczy rozszerzyły się z przerażenia, a wargi lekko zadrżały. Zauważył to tylko Tek, który odsunął się od niej.
- Co się stało?
Shiro zerknęła na niego. Dwa słowa, a wszystko stało się jasne. Już pamiętała, dlaczego znalazła się w parku, lecz nie mogła nikomu tego powiedzieć. Nie teraz.
- Ja.. Przypomniałam sobie coś.
Lok, Sophie i Den wyszli już z domu. Na schodach stanęła Sophie i kazała się pośpieszyć. Shiro stanęła w progu drzwi.
- Przypomniałam sobie coś o Juliette. - Powiedziała do wszystkich. Tek, wcześniej stojący dwa lub trzy metry od wyjścia, podbiegł do albinoski.
- Co? Co sobie przypomniałaś?!
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, a potem z powrotem w stronę reszty. Zaczęła smutno, jakby chciała wmówić drużynie, że zależy jej na Juliette.
- Na pewno ostatnio ją spotkałam. Nie wiem, to było... Jakiś tydzień temu. - Nie popełniła pomyłki. Wiedziała, że przez ostatnie dni Juliette Ray była w Quebecu na misji. Że zdobyła Mroźne Serce. - Kojarzycie starą kamienicę niedaleko parku? Tę, która podobno jest nawiedzona? - Sophie pokiwała głową, więc Shiro mówiła dalej. - Spacerowałam tam niedawno. Juliette szła w przeciwną stronę. Powiedziała mi, że mam fajne włosy, kiedy koło niej przechodziłam. Nie rozmawiałam z nią, tylko się uśmiechnęłam, ale gdy trochę się oddaliłam, z tego starego budynku wyszli jacyś dziwnie ubrani ludzie. - Skończyła i czekała na odpowiedź.
- Rozumiem... - Słowo Dena zabrzmiało, jakby właśnie dowiedział się o śmierci przyjaciela.
- Musimy natychmiast wychodzić. - Popędził ich Tek. Łowcy ruszyli, a Shiro podążyła roztargniona za nimi.
~~~
Wenecja, Włochy
Nie dało się zaprzeczyć, że drużyna była zdenerwowana. Po prostu chcieli tego nie ukazywać Shiro, ale dziewczyna i tak to widziała. Nawet małe dziecko by zauważyło.
Powoli zbliżali się do wspomnianej kamienicy. Przechodzili wzdłuż jednej z wąskich uliczek. Wokół budynku było ich naprawdę sporo. Ta okolica była również mało odwiedzana. Jej mieszkańcy, to w większości pijaczyny.
Shiro i Tek szli na końcu, tak, jak gdy wychodzili z domu. To była jedyna szansa białowłosej. Musiała to dobrze rozegrać. Zobaczyła, że przód przyśpieszył. Kamienicę było widać na końcu ulicy. Teraz nikt nie patrzył, mogła działać.
- Tek. - Powiedziała ciszej, tak, żeby reszta jej nie usłyszała. Chłopiec odwrócił się do niej. - Spójrz, tam ktoś chyba szedł.
Shiro mówiła na temat, choć trudno było w to uwierzyć, jeszcze węższej uliczki, znajdującej się po jej prawej stronie. Tek podbiegł do niej, a reszta osób nie zorientowała się, że powinni się zatrzymać. Shiro i Tek zostali w tyle.
- Tu nikogo nie ma.
- Widziałam kogoś na końcu ulicy. Pewnie gdzieś skręcił.
Tek wszedł w uliczkę i zmarszczył brwi.
- Czy to mogła być Juliette?
- Nie, raczej jakiś mężczyzna. Nie zawołasz reszty? - Spytała ironicznie, choć nie dało się tego usłyszeć w jej głosie. Znała dobrze Teka. Woli szybko coś sprawdzić, niż użerać się z innymi. Odpowie, że nie zawoła.
- Nie zawołam. Sprawdźmy to szybko i wracajmy. - Ruszył przed siebie, a rozbawiona w duchu Shiro podążyła za nim.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Może i nie minęły dwa tygodnie, ale jakoś nie mam serca, żeby zostawiać ten piękny rozdział jako projekt :v
Poza tym: koniec z nazywaniem Sophie rudowłosą! Jezu, chyba jestem jakąś daltonistką, żeby tak o niej mówić .-.
I ostatnia rzecz: zmieniłam trochę... Hmm, styl? Teraz, jak widzicie, stawiam inaczej myślniki przy dialogach. Tak po prostu jest czytelniej, co nie?
Kocham cię za Sophie strzelającą facepalmy. I ona jest ruda! Wszyscy mówią, że nie, że to truskawkowy blond, ale jeśli to nie jest bardziej rudy niż blond, to sobie zakroplę oczy wybielaczem.
OdpowiedzUsuńShiro to podejrzane stworzenie. Nie ufam jej.
Fajny rodział tak w ogóle.
Nie waż się topić Dantego.
super rozdział, Sophie strzelająca facepalmy, bezcenny widok. Shiro jest podejrzana, mam nadzieję, że nic się nie stanie Tekowi. Dużo weny.
OdpowiedzUsuń