Tek czytał uważnie książki zawierające historię Huntika. Były one dość stare i poniszczone, na pierwszy rzut oka zniechęcały do czytania. Tek jednak zaczął przeglądać leniwie pierwsze strony, aby potem całkiem się wciągnąć. W przeciwieństwie do Juliette nigdy nie interesował się historiami opowiadanymi przez Elizę. Jedynymi, które lubił, były te, gdzie Eliza opowiadała o swoich misjach i szukaniu Tytanów.
Juliette przekładała szybko kartki książki, która opisywała pierwsze dzieje Huntika. Jej katany leżały oparte o ścianę. Znalazła wzmiankę o świecie Tytanów, ale nie była ona na tyle długa, żeby dziewczyna dowiedziała się czegoś nowego. Postanowiła, że poczyta jeszcze raz najnowszą książkę dotyczącą Fundacji Huntik napisaną przez Tersly'ego. Mówiła ona o zdradzie człowieka zwanego Profesorem, klątwie Metza, legendarnych Tytanach i zaginięciu Eathona Lamberta - ojca Loka. Juliette nie wczytywała się bardzo w książkę. Wiedziała, że w każdej chwili może o wszystko zapytać swoich przyjaciół. Poczekała jeszcze na Teka, po czym szybko przeszli do sali treningowej. Lok, Den i Cherit zostali w bibliotece, bo nie zamierzali im przeszkadzać.
Sophie uczyła ich zaklęć. Z drużyny to właśnie ona się na tym najbardziej znała. Wybrała kilka zaklęć.
-Zaklęcia zależą od siły woli łowcy. - Zaczęła powoli. - Musicie skoncentrować się, wycelować i następnie zaatakować czarem cel. Wybrałam na dzisiaj Burzę Błysków, Ostry Mróz oraz Puls Światła.
Casterwill'ka wskazała palcem na dwóch manekinów. Bez ostrzeżenia użyła na jednym z nich Burzy Błysków. Manekin zachwiał się porządnie, ale zaklęcie nie było na tyle silne, by go przewrócić.
-No, spróbujcie teraz wy. - Powiedziała do rodzeństwa.
Juliette nadal nie była przekonana co do zaklęć, za to Tek wręcz pchał się do tego. Wyszedł na przeciw manekina i spróbował rzucić zaklęcie. Wypowiedział głośno kilka razy nazwę czaru. W końcu z jego dłoni wyleciał strumień światła. Nie był duży, ale jak na pierwsze zaklęcie to i tak coś.
-Dobrze... - Powiedziała z uśmiechem Casterwill'ka.
Siostra Teka wiedziała, że prędzej czy później Sophie poprosi ją o rzucenie czaru, więc spróbowała rzucić Ostry Mróz. O wiele bardziej lubiła chłód od ciepła i pomyślała, że to zaklęcie będzie dla niej przyjemniejsze. Wycelowała dłonią w manekina.
-Ostry Mróz! - Wykrzyknęła głośno, a zaklęcie od razu się udało. Lalka z hukiem upadła na ziemię.
-Wow. Bardzo mocne zaklęcie. - Zwróciła się Sophie do Juliette. - Próbowałaś już tego kiedyś?
Juliette pokręciła przecząco głową. Czuła, że zaraz upadnie. Czar był silny i zużył jej energię łowcy, która nie była jeszcze rozwinięta. Dziewczyna podeszła do stolika, na którym leżało kilka książek na temat rodzajów broni i oparła się o niego. Lekko dyszała.
-Nie martw się, zaraz ci przejdzie. - Rzekła Sophie troskliwie. - Ja tak mam po rzuceniu kilkunastu czarów, ty kiedyś też się tak wyćwiczysz. - Spojrzała na jej brata. -... No i Tek też.
Sophie, Juliette i Tek poćwiczyli jeszcze trochę. Tek rzucił kilka słabszych zaklęć, lecz za każdym razem były mocniejsze. Jego siostra postarała się użyć Pulsu Światła. Był równie silny jak Ostry mróz i powalił manekina na ziemię.
Po zaklęciach trójka trochę odpoczęła. Juliette i Tek napili się wody, którą przyniósł im Klemens. Wszyscy siedzieli w bibliotece. Ray koło Dena.
-Jak ci poszły zaklęcia? - Spytał się chłopak?
Juliette dopiła wodę.
-A, nawet dobrze... - Powiedziała bez entuzjazmu. - Ty też czujesz mrowienie, kiedy je rzucasz?
-Nie.
-Dziwne uczucie...
Phils zauważył, że dziewczyna nie ma zbytniej ochoty na rozmowę. Nie chcąc być nachalny, nie spytał już o nic.
Lok, Den, Cherit i rodzeństwo przeszli do tej samej sali, gdzie Sophie uczyła zaklęć. Początkujący łowcy mieli się uczyć walczyć. Juliette oparła się o ścianę.
-Już mówiłam, że umiemy się bronić. - Powiedziała ze znudzeniem.
-To nam to udowodnijcie. - Odpowiedział Den z dziarskim uśmiechem.
Dziewczyna zaczęła powoli iść w stronę Phils'a, który stał na środku sali. Zaczęła stopniowo przyśpieszać. Den już wiedział co się święci. Schylił się i zacisnął pięści. Dziewczyna zaczęła biec. Czekał, aż będzie bliżej. Kiedy w końcu zamachnął się, by wyprowadzić cios, Juliette przeskoczyła nad jego ciałem bez najmniejszego wysiłku. Zanim się zorientował, podcięła mu nogę. Den nie upadł, podparł się rękami. Szybko wstał, a Juliette zaatakowała kopnięciem z półobrotu. Chłopak odskoczył w tył, ledwo co unikając ciosu. Ray odsunęła się od niego kończąc walkę.
-Mówiłam. - Powiedziała delikatnie. - Myślicie, że co robiliśmy przez te lata spędzone u Henrietty? - Zapytała Loka i Dena. Chłopaki spuścili wzrok.
-Przepraszam, że ci nie wierzyliśmy. Po prostu chcieliśmy się przekonać, czy naprawdę tak jest. - Powiedział Lok.
-Nie szkodzi. - Odparła.
-Den, a może chcesz jeszcze walczyć ze mną? - Tek był pełen nadziei.
Chłopak się zaśmiał nadal trochę dysząc.
-Nie dzisiaj, Tek.
-To chyba wszystko na dzisiaj? - Przerwał im Lambert. - Wracajmy do domu.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W końcu jest :D Co do następnego rozdziału... Postaram się go napisać przed 31, bo potem wyjeżdżam i nie będzie mnie do 8 stycznia.
Czad nareszcie trening walki, nieźle Juli załatwiła Dena, nauka zaklęć też poszła dobrze. Czekam na pierwszą walkę nowych z Garniturami. Weny, dużo weny życzę.
OdpowiedzUsuń